urna (:

cześć! zaczniemy od razu. bez wstępu. może za wyjątkiem sucharka (:

Szła kobieta przez miasto. I umarła.

na geografii pisaliśmy kartkówkę z rozczłonkowania linii brzegowej Europy. uczyłem się do niej tak jakoś do 1:00, bo mama powiedziała, że jak nie dostane z niej 4, to nie włączę fejsa do wakacji 😀 hm, w sumie to napisałem ją na 5 😉

fizyka. rozkminy z Erykiem i obalanie metod nauczania praktykującej studentki 😀

(…) stopnie Kelwina…

Pani studentka.

szlag mnie trafił w tym momencie. jak studenta fizyki na drugim czy trzecim roku może mówić o „stopniach Kelwina”. boże… ciekawe co oni robią na tych studiach, skoro od pierwszych lekcji fizyki w gimnazjum każdy wie o tym, że, przykładowo, jest 273 Kelwinów, a nie do cholery stopni Kelwina. dalej wychwytywaliśmy każdy szczegół, który był zły 😀

– Ej! Wy! Loża Szyderców! Cicho tam!

Już nieco poddenerwowana pani studentka.

w sumie fajnie się zaginało kogoś „mądrzejszego” 🙂

dalej matma. dostałem piątkę! za full (21/21) punktów na kartkówce z iloczynów kartezjańskich i z działań na zbiorach. close enough!

potem pierwszy wudeżet. jedliśmy z Darią czipsy. ja takie dobre Crunchipsy, a ona Monstery chyba. no i śmialiśmy się. dostałem pierwszą uwagę. ale co tam, i tak będę miał dobre 🙂

potem chemia i poprawa kartkówki z soli. nie wiedziałem wartościowości baru, więc zapytałem się Wiktorii siedzącej ze mną o rozwiązanie, a ona, chamsko, odsunęła się na drugi koniec ławki i nawet nie otworzyła ust. dobrze, że podałem jej źle 6 nazw wysp na geografii 🙂 co wyklucza możliwość otrzymania oceny bardzo dobrej, i dobrej raczej tez 😀 nie no, spoko. komuś innemu bym tego nie zrobił. ale ona jest jakaś dziwna. taka, hm, harcerska 😮 dobrze, że była Patrycja, która potwierdziła moje domniemania. wydawało mi się, ze wartościowość baru to II, no i tak było. kartkówka myślę, że na pięć. jak ją pisaliśmy to tak śmierdziało. po prostu śmierdziało.

– Ale tu śmierdzi! Kto tu puszcza cichacze!?

Pani Ela.

Pani Ela, zawsze spoko :D.

potem mieliśmy drugi wudeżecik. normalnie po chemii następuje religia, ale dziś mieliśmy zastępstwo. znowu obalałem z Darią 😀 jak na dojrzałą młodzież przystało, rozmawialiśmy o seksie 🙂

– A ja to bym chciał się kochać w deszczu… Albo nie! W zimnie…
– Tak -20 stopni, nie? W błotku…
– W Parku Jordana…

Fragment mojego dialogu z Darią.

no i śpiewaliśmy z Patrycją jeszcze takie z przedszkola „kto mnie kocha? palec pod budkę, bo za minutkę, zamykam budkę…”. i w tym miejscu otrzymałem drugą negatywną adnotację o zachowaniu na lekcji wychowania do życia w rodzinie. chamsko, ale co tam. ważne, że było fajnie. i że siedzieliśmy 😀 no i sok Suchy Grzesiek 😀

odpuściłem sobie obiad na 20 minutowej. zjadłem na następnej. wolałem pogadać. z Agą, z Magdą, z Rojem, trochę ze Staszkiem. to chyba wszyscy. a hejterzy kampili pod 9, nie, Aga? 😀 miałem tam lekcję, więc byłem naprawdę bardzo, ale to baaaaardzo zestresowany. ale dałem radę, uff…

na angielskim bez szału, ale nie dłużyło się. poprawialiśmy sprawdzian w zeszytach. nie miałem dużo roboty, więc spoko.

teraz zjadłem przepyszny obiad. została mi jeszcze chwilka, więc poszedłem pod 12. wymieniłem kilka słów znów z tymi samymi osobami, lecz tym razem z dodatkiem Matiego i Capika (który miał na nogach Conversy…). tak w ogóle, to zdobyłem dzięki Rojowi numer do Michał Stopa. jaram się :3

na plastyce było fajnie, luźno. jak w klasie jest nas 32, tak na lekcji plastyki było nas równe 16 sztuk 😀

– Czyli nie ma tak… numer 3, Adama, numer 9, Bazylego i numer 17, Adriana…

Wstępne spostrzeżenia pani Palińskiej.

potem jednak zorientowała się, że klasa jest praktycznie pusta, zawsze spoko x2. ale bardzo zaskoczyła mnie postawa Rumuna, który nie uciekł! 😮 został chłop. popisałem w międzyczasie z chorującym Natanem i znalazłem moje smsy z Ulą sprzed roku 😀 i to było takie słodki! ojej 🙂 no i oczywiście obalaliśmy Majli Sajrus 😀 zawsze spoko x3!

wczoraj pisałem jedynie sprawdzian z biologii (na pięć oczywiście), a poza tym nic ciekawego. oprócz przypalania, ale to zawsze 😀

podsumowanie tygodnia: bardzo dobry 🙂 oceny: 3 z polskiego, 4 z chemii, 4 z angielskiego, 5 z matmy, 6  religii, napisany dobrze sprawdzian i tak samo dobrze dwie kartkówki. jest okej!

po szkole pośpiech i kręgle z ojcem. jakoś było, ale zaliczyłem tylko jednego strajka ;/ oczywiście mnóstwo rzutów, gdzie strącałem po 9 kręgli, ale strajk tylko jeden -.-‚

jutro: Ananday i bardzo, bardzo wstępnie łyżwy. się zobaczy. Rój tak bardzo, bardzo chce iść, że może rzeczywiście się wybierzemy 😀 dla Roja 🙂

kurde, jaram się. nie wiem czym, ale się jaram. jest spoko, proelo, do jutra! 🙂

monsun, owszem

no, cześć 😉

obecnie siedzę sobie na polskim, bo Adam podsunął mi pomysł pobrania aplikacji WordPress na Androida 🙂 działa.

dzień zaczyna nam się znowu dobrze 😀

– Jaki piękny dzionek! Słoneczko świeci! Jedno, drugie, trzecie… Trzy są!

Ja.

póki co zdążyłem przetrwać fizykę z pełnym energii, wypoczętym panem Mirosławem 🙂 z klasą daliśmy popis umiejętności matematycznych 😀 zdecydowanie i bezdyskusyjnie.

a następnie lekcję angielskiego. dostałem 4 za wymagający sprawdzian. ooo tak! a nawet zostałem pochwalony!

– Bartek, cztery. I tu mamy przykład na to, że systematyczność popłaca.

Pani Magda.

krótko mówiąc jestem z siebie zadowolony :3

okej, teraz już piszę z domu. moje zadowolenie dopełniła jeszcze szósteczka z religii. za takie fałszywe wypracowanie. boże, czułem się okropnie pisząc to, co będzie się podobało katechetce nie zgadzając się z tym zupełnie. ale opłaciło się 🙂 sześć wpisane!

boże, zapomniałem zjeść dziś obiadu! a było spaghetti, czyli w sumie nieźle… 😮

…bo 20-minutówkę spędziłem z Agą, z Magdą, z Rojem, trochę z Capikiem, z Matim i z Natanem. o ile dobrze pamiętam 😀

z Agą śpiewaliśmy Majli Salrus 😮 a hejterzy patrzyli! 😀 Mati mówi, żebym napisał jeszcze o tym, że go „zjudowałem” jak to zgrabnie określił. znaczy w sensie jakoś tak śmiesznie mu się zaplątała ręka i nie wiem, jakoś tak. i ja w ogóle nie wiem o co chodzi, no ale piszę o tym. no, zawsze skromnie 🙂

dzisiaj dostałem się do Narnii! bo półki był wyjęte, ale było zimno. zawsze spoko. ale potem przeżyłem szok. bo wzięli Narnię gdzieś nie wiem gdzie 😦

ogólnie jak co wtorek czekałem jedną godzinę lekcyjną na mamę. tym razem z Darią 😀 głównie siedzieliśmy w kiblu. dzwoniliśmy dwa razy do Agi.

– Ej, ona odebrała! No cześć Aga, co tam? Bo my jesteśmy w kiblu i próbujemy Cię wypatrzeć… odebrała, ale jest jakaś niema… Aga! Powiedz coś! Ej, jesteś?
– A może to poczta głosowa? (Daria)
– No tak, rzeczywiście :s

śpiewaliśmy What Makes You Beautiful. pokemońsko 😀 ale przecież wszyscy to lubią. Natan też, prawda, lord? 😀

rozmawialiśmy też o „modzie”…

Fashion! Ooo! Sweet… Fashion! 😀

Daria, przypomnij mi kto to mówił? 😀

oczywiście wszystkie prawa zastrzeżone. z honorem dla autora, a w szczególności dla głównego bohatera 🙂

i jeszcze bawiłem się papierem toaletowym… i jak przez całą lekcję nikt nie wchodził to kibla, tak teraz weszła pani Ewa…

– Bartek, co ty robisz!?
– Bo ja… tylko… zmysłowo wycieram ręce…

ale pani Ewie nie było do śmiechu. chyba pierwszy raz na kogoś nie zadziałały moje niespenetrowane pokłady uroku osobistego 😦

wróciłem do domku i położyłem się spać. i spałem tak do 19:30. potem się umyłem i zrobiłem zadania. jutro kartkówka z matmy, będzie 5! musi być!

dzięki WordPressowi na komórce najprawdopodobniej uda mi się cały czas, regularnie wrzucać notki. będę sobie pisał na polskim, a w domu będę je jedynie poprawiał i dodawał resztę 😀

tymczasem cześć 😉

…aaaa nie! jeszcze nie! sucharek 🙂

Teatr. Trwa spektakl. Nagle jeden z widzów poczuł potworny smród. Pyta się faceta siedzącego przed nim:

– Przepraszam, czy pan się zesrał?

Na co on odpowiada:

– Tak, a o co chodzi?